Terra Formars to seria, która zachęciła mnie ze względu na ten trailer, po którym postanowiłem przeczytać kilka pierwszych rozdziałów mangi, aby sprawdzić czy ona również mnie zachęci do nadchodzącej wtedy serii, która miała premierę jesienią 2014 roku. Okazało się, że manga trzyma wysoki poziom ze względu na ciekawy pomysł i brutalność. Jak było jednak z adaptacją? Zapraszam do recenzji.
Akcja serii odbywa się na dwóch planetach, Ziemi oraz Marsie. Z chęci kolonizacji tej drugiej, naukowcy w 21 wieku postanowili wysłać na tą planetę zwyczajne karaluchy oraz algi, które na celu miały przystosowanie atmosfery Marsa specjalnie dla ludzi. Działania te jednak były zgubą dla dwóch grup badawczych, które po 500 latach postanowiły sprawdzić postęp rozwoju obcej planety. Pierwsza z nich została wybita co do jednego, przez inteligentne, zmutowane karaluchy, które zdążyły wyewoluować przez te setki lat. Druga grupa, która miała być ratowniczą, przygotowana do najgorszego, również poniosła klęskę, a przeżyła tylko garstka oficerów. Na dodatek, inteligentne karaluchy przejęły ich bronie do eksperymentów. Są to wydarzenia znane tylko z retrospekcji i opowiadań oficerów, a aktualne dzieją się krótki czas po ostatniej ekspedycji. Dowiadujemy się, że naszą planetę nawiedziła zaraza, a jedyny lek na tą chorobą znajduje się właśnie na Marsie. Instytucja postanawia jeszcze raz wysłać ochotników na planetę przejętą przez humanoidalne karaluchy. Tym razem przygotowania do ekspedycji są jeszcze lepsze, ponieważ każdy z uczestników musi poddać się modyfikacji ciała do celów bojowych. Nie są to zwykłe modyfikacje, ponieważ każdy z nich otrzymuje specjalne umiejętności rzadkich insektów. Seria ta nie ma głównych bohaterów, jednak na bieżąco poznajemy historię wszystkich z nich. Nie należy się jednak do nich przyzwyczajać, ponieważ karaluchy to na prawdę skubane i brutalne istoty, kierują się tylko żądzą mordu, a co za tym idzie, postać którą polubimy i możemy uważać ją za bardzo potężną, może zginąć. Wszystko to może wydawać się śmieszne i głupie, zmutowane karaluchy, bohaterowie z mocami insektów, jednak według mnie ta dość ekscentryczna fabuła, jest ciekawa.
Manga na prawdę mocno mi się podobała, ale z anime nie jest już tak kolorowo. Może walki są dynamiczne, a moce poszczególnych bohaterów są na prawdę ciekawe, ale co z tego jeśli wszystko jest ocenzurowane. Kiedy ktoś ma zginąć lub odrywana jest część ciała, ekran staje się czarny w 80 procentach czarny, co sprawia że zapominamy o fajnej walce. Gdyby nie to, adaptacja byłaby na prawdę dobra. Jeśli komuś to nie przeszkadza i również uważa pomysł autora za dość intrygujący, śmiało zapraszam do zapoznania się z Terra Formars. Zapraszam do polubienia mojej strony na Facebook'u, aby śledzić mój blog i możliwe, że szybciej zrobię konkurs, na przykład na 100 lub 200 polubień. Za wszystkie lubiki z góry dziękuję i do zobaczenia w kolejnym poście.
Bardzo dobra recenzja, mnie osobiście zachęciła do oglądania karaluchów :D Szkoda tylko, że tak szybko giną, bo szybko przywiązuję się do postaci. Najczęściej tych które mają umrzeć. Idę zakciukować twój fp :)
OdpowiedzUsuńSzybko się ogląda i jest tylko 13 odcinków, a w tym roku w sezonie wiosennym, ma wyjść drugi sezon.
Usuń