poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Anime #14: Boku dake ga Inai Machi



  Niedawno zakończony zimowy sezon nie dostarczył serii, które przykuły moją uwagę i nie spowodowały, bym został z nimi do końca. Był to jednak okres, w którym mogłem odrobić oglądanie wcześniej zaczętych, a także zacząć przygodę z nowymi tytułami. Znalazła się jednak jedna seria, którą znalazłem przeszukując tytuły zimowego sezonu na MAL-u. Zaintrygowany opisem, zasięgnąłem po pierwsze trzy krótkie trailery i zostałem zauroczony przez oprawę graficzną, a także muzykę, która towarzyszyła zapowiedzią. Od razu wiedziałem, że znajdę tam coś dla siebie, a także że będzie to bardzo ciekawa i nietypowa seria. Jak się później okazało, nie tylko ja tak uważałem, a seria którą dzisiaj recenzuje, podbiła serca ludzi na całym świecie i dostała miano króla zimowego sezonu, a także kandydata na najlepszą serię 2016 roku (zobaczymy jak to będzie, ponieważ w tym roku wychodzi wiele świetnych serii). Oczywiście mowa o Boku dake ga Inai Machi, a ja zapraszam do recenzji!


  Głównym bohaterem jest 29-letni Satorou Fujinuma, którego pasją jest tworzenie mang. Nie jest to jednak jego główne źródło zarobku, ponieważ aby się utrzymać, pracuje jako kierowca w miejscowej pizzerii. Właśnie podczas jednego z rozwozów, zostajemy uświadomieni, że nie jest to zwykły chłopak, tylko osoba posiadająca nadzwyczajny ''dar''. Darem tym jest cofanie się w czasie, jednak nasz główny bohater sam nie może wybrać dowolnego momentu. Zazwyczaj powrót ten dzieje się, gdy w pobliżu ma nastąpić wypadek, a Satorou dostaje drugą szansę, na uratowanie zagrożonych osób. Ratowanie innych, w większości przypadków kończy się dla niego nieszczęśliwie i również tym razem, nasz bohater trafia połamany do szpitala. Niespodziewanie dla niego, w ramach opieki pojawia się jego matka, za którą za bardzo nie przepada. Podczas wspólnych zakupów, Satorou znowu dostaje szansę na uratowanie innych, jednak tym razem jest to sprawa porwania dziecka przez pedofila. Matka Satorou podejrzewa porywacza o serię porwań, mających miejsce 18 lat przed aktualnymi wydarzeniami. Gdy sprawa jest bliska rozwiązania, kobieta zostaje zamordowana, a cała wina spada na naszego głównego bohatera. Tym razem, aby wszystko naprawić i uratować innych, Satorou cofa się nie o parę chwil, tylko o 18 lat.


  Wydarzenia głównie skupiają się na koleżance z klasy Satorou, która była początkiem łańcucha porwań. W przeszłości on i Kayo, nie utrzymywali ze sobą kontaktu, ponieważ dziewczynka był zupełnie inna i odizolowana. Właśnie ta samotność spowodowała, że stała się bardzo łatwym celem, a Satorou zrzucił całą winę na siebie, ponieważ w przeddzień porwania, widział ją samotną w parku i nic z tym nie zrobił. Postanawia wykorzystać swoją szansę i w pierwszej kolejności skupić się właśnie na uratowaniu Kayo. Chłopak bardzo się do niej przywiązuje, można by powiedzieć że jest to nawet młodociana miłość (on sam nie dowierza, ponieważ mentalnie ma 29 lat). Podejmuje wszystkie możliwe działania, aby podołać ciężkiemu zadaniu, niektóre nawet są niezgodne z prawem. W międzyczasie, stara się także dojść, kto jest miejskim porywaczem i mordercą jego matki. Sprawa Kayo, mimo że jest najważniejsza, nie jest jednak jedyna. Jednak tutaj musimy się zatrzymać, ponieważ nie mogę powiedzieć wam za dużo o późniejszych wydarzeniach, ponieważ byłby to jeden wielki spoiler. Przejdźmy, więc do mojej opinii o tym tytule.


  Historia Satorou, mimo że opowiada w większości o dzieciach i ich zachowaniu, jest seinenem, dodatkowo tym psychologicznym. W jakimś stopniu porusza temat pedofilii, który również chcąc, czy nie chcąc, występuje również w prawdziwym życiu. Bardzo się cieszę, że mimo braku ciekawych dla mnie serii w sezonie zimowym, wyłowiłem Boku dake ga Inai Machi, ponieważ jest to cudownie przedstawiona historia, a takich często brakuje mi w innych seriach. Bardzo wzruszająca i dająca do myślenia, na pewno długo pozostanie w mojej pamięci i poruszając jej temat, będę ją zawsze polecał. Tak jak przewidywałem po trailerach, muzyka jest świetna i emocjonująca (opening i ending - cud). Dałem się złapać co do głównego antagonisty, cały czas był moim głównym podejrzanym, jednak uważałem że to byłoby za proste. Kiedyś na pewno wrócę jeszcze raz do tej serii, jeśli nie w wersji animowanej to w tomikowej (puszczając oczywiście soundtrack'i z tej animowanej dla klimatu). Obiecuje, że seria ta was porwie, a 12 odcinków, bo tylko tyle ma, obejrzycie jeden po drugim. To wszystko na dzisiaj, dziękuję za uwagę! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz